Tysia musiała trafić do szpitala, aby przejść badania neurologiczne związane z sytuacją, która miała miejsce jakiś czas temu w szkole.
W szpitalu była przez jedną noc razem z Jezabel. Byłem tam kilka godzin zarówno w dniu przyjęcia, jak i w dniu następnym, aby ją odebrać. Zgodnie z postanowieniem ugody – ten dzień miała spędzać ze mną od końca zajęć edukacyjnych do godziny 18:00. Zajęć edukacyjnych nie było, więc mogłem ją odebrać prosto ze szpitala.
Tysia ucieszyła się z mojego przybycia i była chętna do wyjścia ze mną. Na drodze do naszego szczęścia stanęła Jezabel, która zaczęła uzurpować sobie prawo do odebrania mi córki i zabrania jej ze sobą do domu. Nie zgodziłem się na to i stanąłem jej na drodze, gdy próbowała razem z naszą córką uciec ze szpitala. Tysia zaczęła płakać i prosić Jezabel, aby ją puściła, bo chce iść do ojca. Przyznam, że byłem pod wrażeniem, słysząc takie stanowcze słowa z ust mojej ukochanej córki.
Jezabel jednak dalej obstawała przy swoim i siłą próbowała zabrać ją ze szpitala. Na miejscu interweniowała jedna z lekarek, grożąc, że wezwie policję. Ja nie ustąpiłem. Cała sytuacja trwała dobre 30 minut. Ostatecznie odzyskałem córkę, którą na rękach wyniosłem do samochodu. Przez całą drogę Jezabel wchodziła mi pod nogi, próbując odebrać córkę, szarpała mnie i wyzywała. Udało mi się dotrzeć do samochodu, gdzie córka przez szybę pożegnała się z matką i my szczęśliwie wróciliśmy do domu. Później, zgodnie z planem, odwiozłem Tysię do jej matki. Pojawiły się również pogróżki w wiadomościach SMS o tym, że ona teraz będzie pilnowała zegarka, będzie wyciągała konsekwencje i co to jeszcze nie będzie… Nic, co by mnie już ruszało, ani nic, co by było prawdą.