Tysia jest wciąż u mnie. W odwiedziny przyjechali do nas dzisiaj jej kuzyni – łącznie na niecałych 45m2 jest szóstka dzieci wraz z dwiema matkami i oczywiście ja. Jest Iza – bratowa oraz Marta – siostra Jezabel. To takie mikołajkowe odwiedziny z prezentami. Cieszę się, że Tysia ma kontakt z kuzynami, bo choć z ich rodzicami nigdy wcześniej nie byliśmy blisko to jednak wciąż rodzina mojej córki. Siedzimy z Izą i Martą i pijemy kawę. Dzieci bawią się w całym mieszkaniu, jest wesoło i miło.
Niespodziewanie o 13:38 dostaję SMS od Jezabel:
Przygotuj *****, za pol godziny bede po nia
Teraz? Nagle? Nie informowała mnie wcześniej. Odpisuję do niej:
Mamy teraz gości. Przywiozę ci ją później.
W odpowiedzi otrzymuję:
Nie obchodzi mnie to
Tysia ma świetną zabawę, zależy mi, aby ją przedłużyć, więc wysyłam kolejną wiadomość:
Przywiozę ci *****, jeszcze się bawi z rodziną. Napisz mi też proszę gdzie zamierzasz wyjechać na sylwestra.
Zapytałem przy okazji o sylwestra, bo nie wiem gdzie zamierza zabrać Tysię. Jako ojciec chciałbym wiedzieć, gdzie będzie przebywała. To miał być przecież mój sylwester.
Cisza.
Chwilę później dzwoni domofonem. Odbieram i informuję ją, że jeszcze się bawimy i odwiozę Tysię później. Ona dzwoni dalej. Za którymś razem wpuszczam ją. Dzwoni do drzwi, spotykam ją na klatce i informuję po raz kolejny spokojnie, że Tysia ma w tej chwili gości i odwiozę ją trochę później. Ją to nic nie obchodzi. Jak zwykle jest obcesowa. Trwa to jakiś czas, ja tłumaczę spokojnie, a w niej rośnie co raz większe ciśnienie. W pewnym momencie zaczyna się wydzierać piskliwym głosem… coś okropnego, jak krzyk szaleńca… wszyscy, łącznie z dziećmi to słyszą. To już przesada, zamykam drzwi i wracam do siebie. Całe zajście słyszą też Marta i Iza. Marta zapytana przeze mnie co o tym sądzi nie jest w stanie wydusić z siebie głosu, to w końcu jej siostra. Po raz pierwszy informacje nie docierają do dziewczyn z moich relacji, a same są naocznymi świadkami.
Pół godziny później do drzwi dzwoni patrol policji. Kolejna interwencja, ale jestem już przyzwyczajony. Oni mili, ja miły. Pytają czy mogą zobaczyć córkę? Odpowiadam, że oczywiście i zapraszam ich do środka. Jezabel dalej za drzwiami na korytarzu. Informuję funkcjonariusza, że mam dom pełen dzieci i nie chciałbym ich przestraszyć widokiem umundurowanego policjanta w mieszkaniu. Zgadza się, abym pokazał mu tylko córkę, więc z niechęcią z jej strony, zabieram ją od towarzystwa i pokazuję funkcjonariuszowi. Wszystko w porządku. Pojawiają się standardowe pytania dotyczące opieki, a także kiedy zamierzam przekazać córkę matce. Dla nich to niekomfortowa sytuacja, dla mnie też. Umawiam się z nimi, że na 17:00 przywiozę Tysię do Jezabel (jest aktualnie przed 15:00). Jezabel się nie zgadza, bo ma swoje plany. Wyjeżdża do Raciborza na sylwestra z Tysią. Wciąż nie wiem gdzie. Ostatecznie – ponieważ chcę osiągnąć jakieś porozumienie – odpuszczam i zgadzam się przygotować Tysię na 16:00. Do tego czasu Jezabel siedzi pod drzwiami na korytarzu… Przez cały ten czas Tysia nie chcę do niej iść i od niej ucieka. To uwiarygadnia mnie w oczach policjantów, widzą, że córka dobrze spędza czas i czuje się bezpiecznie. W dodatku w domu naprawdę trwa zabawa, są słyszane głosy dzieci, a na korytarzu sporo obuwia. Policjanci opuszczają klatkę. Jezabel jeszcze zwraca im uwagę, aby zrobili odpowiednią notatkę i napisali, że „ojciec nie chcę oddać córki”.
Tysię pożegnałem tak jak się z nimi umawiałem. Ubrałem ją i musiałem wytłumaczyć dlaczego musi opuścić fajną zabawę. Przykro mi. To już nie pierwszy raz, za każdym razem coś we mnie bardziej twardnieje. Jezabel pogania, dzwoni dzwonkiem cały czas. To denerwuje Tysię i mnie. Nie wiem jak inne dzieci to odbierają. Wracam później do Izy i Marty. Rozmawiamy o tym co zaszło. Są lekko zestresowane, zwłaszcza Marta.
Kiedy wszyscy się zebrali wysłałem SMS do Jezabel prosząc ją, aby zrezygnowała z wyjazdu gdyż Tysia jest jeszcze chora i nie powinna jeździć nigdzie w takim stanie. Pytam po raz kolejny, gdzie zamierzają spędzić sylwestra?
Około wpół do 11 w nocy dostaję odpowiedź:
Trzymales ***** do 16 i nie dales jej nawet obiadu „troskliwy tatusiu”?? Jak ty zaczniesz mnie informowac, jak spedzasz z ***** weekend, to moze bede robic to samo. O Ustroniu, Wroclawiu, Krotoszynie, Poznaniu itd jakos nie raczyles mnie informowac. Za duzo ode mnie dostawales i w d… ci sie poprzewracalo. ***** nie jest chora, nawet tego nie potrafisz rozroznic. I jeszcze jedno, musisz byc naprawde zdesperowany, skoro bratasz sie z tepa blondyna jak nazywales Izke i Marta, ktorej nigdy nie ufales i wychodziles z domu, jak do mnie przyjezdzala. Twoje intencje predzej czy pozniej ujrza swiatlo dzienne, a wtedy ci wspolczuje.
Ileż ona ma w sobie jadu. Gdzieś w tym wszystkim co napisała jest jednak ziarno prawdy. Tkwiąc w takim związku w jakim kiedyś tkwiłem, wielu rzeczy nie widziałem. Polegałem na tym co Jezabel mi opowiadała o sobie i o innych. Podjąłem wiele złych wyborów, teraz widzę to wyraźniej.