Tysia miała dzisiaj uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Wczoraj po godzinie 19:00 – na moją wielokrotną już prośbę – otrzymałem w końcu informację, że moja córka została zapisana do szkoły rejonowej w Będzinie.
Znam tę szkołę, byliśmy tam na dniach otwartych. Ot, kolejny państwowy moloch, nic specjalnego. Chciałem, aby moja córka poszła do szkoły prywatnej w Sosnowcu. Byłem gotowy za nią płacić w całości, kilka razy pisałem o tym Jezabel. Bez skutku. Mam zagwarantowaną możliwość współdecydowania o wyborze szkoły, jednak Jezabel uważa, że ma władzę absolutną.
W nowej szkole Tysia czuła się dzisiaj obco. Byłem z nią przez cały czas podczas oficjalnego występu – nie chciała mnie wypuścić. Zrobiono dla mnie nawet wyjątek i pozwolono siedzieć z córką w kącie sali gimnastycznej. Wiem, że moje dziecko poradzi sobie wszędzie, ale boli mnie, że nie mogłem zapewnić jej najlepszego. Tutaj jest sama, nie ma kolegów, ani koleżanek. Większość z nich poszła do prywatnych szkół w Sosnowcu. Cztery lata płaciłem za prywatne przedszkole, gdzie uczyła się języka angielskiego i miała dobrą opiekę. Teraz pójdzie tam gdzie wszyscy… Matka wie lepiej.
Odprowadzając dzisiaj Tysię do szkoły w towarzystwie Jezabel usłyszałem od niej, że będę miał kuratora wzywanego do domu, który zrobi ze mną porządek.
Miłość przebacza wszystko, nienawiść nie przebacza niczego.