Ponownie na komendzie: Sprawa z piwnicą

Już po raz trzeci byłem przesłuchiwany na komendzie głównej policji w mieście, w którym mieszka Jezabel (w dwóch poprzednich przypadkach było to uszkodzenie mojego samochodu oraz próba oskarżenia mnie o nękanie – łącznie z innymi wizytami byłem na komendzie około pięciu razy). Funkcjonariusz, który mnie wezwał, nie do końca wiedział, czy mam być przesłuchany w charakterze świadka, czy sprawcy wykroczenia, co doprowadziło do dość zabawnej sytuacji i już na początku poczułem znaczną ulgę.

Zostałem wezwany, ponieważ Jezabel zgłosiła zniszczenie mienia w piwnicy, która do niej nie należy. Chodziło o zamek w drzwiach, który rozwierciłem, aby go otworzyć. Do piwnicy wszedłem jakiś czas temu, aby zabrać resztkę swoich rzeczy, których Jezabel nie zdążyła jeszcze wyrzucić, a których nie chciała mi oddać. Przed wezwaniem sprawdziłem archiwum wiadomości i naliczyłem ponad siedem próśb związanych ze zwróceniem mi klucza do piwnicy. Prosiłem o to od ponad dwóch lat. Nie wspomnę już, ile razy robiłem to samo przez telefon czy podczas spotkań osobistych, kiedy jeszcze chciałem z nią rozmawiać.

Potrzebuje dostac sie do piwnicy, mam tam rzeczy do samochodu. Chcialbym je dzisiaj wziac.

O zapomnij, dopoki bedziesz mi robil na zlosc, to bedziesz traktowany adekwatnie do swojego zachowania. Zreszta jakis czas temu robilam porzadki i zadnych twoich rzeczy tam juz nie ma.

Po otwarciu piwnicy i zabraniu tego, co pozostało z moich rzeczy (niewiele, większość wyrzuciła), zamknąłem ją z powrotem tak, aby nawet ona mogła ją wciąż otwierać. Jezabel jeszcze tego samego dnia próbowała otworzyć piwnicę i kiedy zorientowała się, że zamek został rozwiercony, wezwała policję i zgłosiła zniszczenie mienia, które do niej w ogóle nie należało. Policja zgłoszenie przyjęła, bo musiała, ale już na etapie przesłuchania dowiedziałem się, że zostanie ono umorzone. Jezabel prawdopodobnie się odwoła, ale dla mnie nie ma to większego znaczenia.

Tata na komendzie

Dzisiaj mój tata musiał stawić się na komendzie głównej w miejscu zamieszkania Jezabel, gdzie był przesłuchiwany w charakterze świadka w sprawie o nękanie. Mój tata ma 66 lat i zdrowie takie, na jakie zapracował. Nie zapracował jednak na to, aby przechodzić stresy wywołane zawiścią Jezabel.

U taty mieszkaliśmy przez wiele lat z moją byłą partnerką. Musiał znosić jej humory, wiele razy mi się skarżył, a ja byłem między młotem a kowadłem.

Mam rodzinę, która mnie wspiera i jest ze mną. Choć małżeństwo moich rodziców nie udało się, każde z nich znalazło swoje miejsce w późniejszym czasie. Cieszę się, że są ze mną i mnie wspierają. Jezabel nigdy tego nie zaznała. Może gdyby czuła miłość, kiedy dorastała, dzisiaj byłaby inną osobą…

A ja tymczasem jutro wybieram się do sądu, gdzie będę przesłuchiwany w dwóch sprawach: o opiekę nad córką oraz alimenty. Po wyjściu z sądu udaję się na komendę, gdzie czeka mnie kontynuacja przesłuchań w sprawie o nękanie. Zapowiada się ciężki dzień.

 

Znowu policja

Ponownie policja została wezwana do mojego domu.

Jest długi weekend ze względu na majówkę. W czwartek zawsze odbieram córkę z przedszkola, a następnie zaprowadzam ją tam ponownie w piątek. Nie widziałem córki od wtorku i nie mogłem odebrać Tysi wcześniej pomimo, że powinienem spędzić z nią ten dzień.

Jezabel pozwoliła mi przyjechać po nią dopiero o godzinie 17:00. Byłem po córkę na rowerze. Matka zażyczyła sobie, abym odwiózł jej Tysię na godz. 10:00 rano w dniu następnym. Nie zgodziłem się, ponieważ z całego długiego weekendu miałbym tylko kilka godzin. Powiedziałem, że odwiozę ją w piątek na godz. 17:00 i tak też (jak zawsze) zamierzałem zrobić. Jeszcze tego samego dnia dostałem pogróżki przez SMS, że wszystko to będzie zgłoszone do sądu i będzie wezwana policja. Jak obiecała tak zrobiła i o godz. 19:00 tego samego dnia, do moich drzwi zadzwoniła policja w towarzystwie Jezabel.

Kolejna interwencja, ja kolejny raz w miarę opanowany (choć zestresowany). Tym razem starszy policjant i młodsza policjantka. Legitymuję się, oni pytają co się stało, Jezabel zaczyna swoje…

Interwencja kończy się jak zwykle tak samo. Oni robią notatkę i odjeżdżają, Jezabel się odgraża, coś rzuca w moim kierunku, ale nie zwracam uwagi. W końcu ona sama również odjeżdża, tym razem nie chciała zobaczyć się z Tysią. Całe szczęście, mniej stresu dla dziecka.

Wracam do domu, córka się do mnie przykleja i pyta czy mama ją zabierze? Odpowiadam, że nie, że ten dzień i większość jutrzejszego jest dla nas. Tysia radośnie biegnie do swojego pokoju i zaprasza mnie do zabawy.

Czuję się jak bohater filmu Macieja Ślesickiego.